Manhattan, Nowy Jork. przede mną niemal cały dzień na zwiedzanie jednego z najbardziej niezwykłych miast na świecie! Wstaję wcześnie rano. Nie mogę długo spać kiedy jestem w takim miejscu... Niestety kolejna noc już gdzie indziej, tak więc cały bagaż na plecy i ruszam w miasto. Na początek kieruję się w stronę słynnego Central Parku. To tylko kilka przecznic od hostelu. Zółte taksówki, wieżowce, morze ludzi... Ponieważ kilka dni wcześniej Nowy Jork nawiedziły potężne śnieżyce, park przykryty jest grubą warstwą śniegu. Kieruję się na południe w stronę Midtown - serca Nowego Jorku. Widok z Central Parku na najwyższe wieżowce w mieście jest niesamowity.
Po chwili zanurzam się w gąszczu potężnych wysokościowców. Otacza mnie poranny gwar wielkiego miasta. Syreny policyjne, żółte taksówki... wszystko jak na filmach! :)
Co krok przenośne budki z tradycyjnymi nowojorskimi bajglami i hot-dogami. Dla jasności, nowojorski bajgiel to zupełnie co innego niż ten krakowski. To dość miękka, lekko cynamonowa okrągła bułka z rodzynkami, najczęściej sprzedawana przekrojona wzdłuż, z warstwą naturalnego serka (cream chease) w środku. Idealne śniadanie w Nowym Jorku :)
Mijam MOMA - Museum of Modern Art - jedna z najsłynniejszych i najbardziej znanych galerii sztuki współczesnej na świecie.
Po chwili jestem w samym sercu Manhattanu - Rockefeller Center. Siedziba telewizji NBC i słynne lodowisko przed wejściem. Budynek jest olbrzymi. Nie sposób całego objąć w obiektywie aparatu. Otaczają go inne równie potężne wieżowce należące do kompleksu o tej samej nazwie.
Kolejny cel wędrówki - najwyższy i chyba najbardziej znany budynek całego Nowego Jorku - Empire State Building. Wsławił się miedzy innymi z "roli" w filmie King Kong :). Być w Nowym Jorku i nie wjechać na taras widokowy na Empire State Building? Tego bym sobie nie podarował.
Za ta przyjemność niestety trzeba dość słono zapłacić - 21 dolarów. Innych płatnych atrakcji nie planuję, tak więc wybrałem jedną, chyba najbardziej "klasyczną" jeśli chodzi o Nowy Jork. Już sam hall budynku robi ogromne wrażenie.
Taras widokowy jest na 80 piętrze. W drodze na górę trzeba się przesiąść z jednej windy do drugiej. Widoki? Zapierają dech w piersi. Cóż można więcej napisać? Sami zobaczcie:
Ruszam dalej na południe Manhattanu. Tym razem, by zaoszczędzić jakąś godzinę wędrówki, wsiadam w metro i przejeżdżam kilka przystanków do dzielnicy Little Italy. Jak nazwa wskazuje - dzielnica włoska. Włoskie restauracje, sklepiki, wszędzie włoskie napisy. Inny świat.
Przechodzę kolejną przecznicę i jestem w Chinatown. To jakby w ciągu chwili z ulicy w Rzymie przenieść się na ulicę Pekinu. Chwilami zapomina się o USA i Manhattanie. Wokół niemal sami Azjaci, napisy i szyldy tylko po chińsku, stragany z azjatyckimi produktami...
Przechodzę kolejnych kilka przecznic i znów zanurzam się w gąszcz olbrzymich wieżowców - tym razem Downtown. To tutaj stały wieże World Trade Center. W tej chwili, w ich miejscu wielki plac budowy. Powstaje nowy kompleks finansowy, nowe wieżowce oraz miejsce upamiętniające zamachy z 11 września.
Tuż obok słynna Wall Street i National Stock Exchange - nowojorska giełda.
Nad Manhattanem powoli zachodzi słońce... To był długi dzień! Łapię metro i kieruję się z powrotem na północ do Uptown. Po kilkunastu minutach jestem na dworcu autobusowym Port Authority. Jeszcze dziś wieczorem mam autobus do Montrealu w Kanadzie.
komentarze
- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres