To już ostatni odcinek relacji z naszej podróży do Azji za grosze. Siedem krajów, czternaście lotów i to wszystko w trzy tygodnie. Przyznajemy, tempo zawrotne, ale i ile wrażeń i za jaką cenę! Za wszystkie bilety zapłaciliśmy w sumie 2335 PLN! Takie podróże wzbudzają emocje. Dość powiedzieć, że 16 odcinków relacji z podróży doczekało się ponad ośmiuset Waszych komentarzy.
To ostatni nasz lot liniami Cebu Pacific. Na szczęście obyło się bez żadnych opóźnień. Zależało nam na tym, ponieważ planowo mamy wylądowac w Manili przed 4:00 nad ranem. Ponieważ lotnisko w Manili uważane jest za jedno z najgorszych na świecie do nocowania, już wcześniej zarezerwowaliśmy hostel w centrum miasta, jeszcze na tę końcówkę nocy. Szybka odprawa paszportowa i już jesteśmy przed terminalem. Nauczeni doświadczeniami z poprzednich wizyt w Manili, łapiemy oficjalną lotniskową taksówkę. Licznik działa bez zarzutu, przejazd do samego centrum kosztuje 200 pesos (około 15 PLN). Po całodniowym zwiedzaniu Tajpej, trzygodzinnym oczekiwaniu na lotnisku i dwugodzinnym locie jesteśmy wykończeni. W hostelu (Friendly Guesthouse) jesteśmy koło 5:00. Położony jest w samym centrum miasta przy Adriatico Street. W wyniku jakiegoś nieporozumienia, dostajemy trochę inny pokój niż zarezerwowaliśmy. W końcu okazuje się, że jest nawet lepszy, a cena zostaje ta sama. Mimo głośno pracujących klimatyzatorów błyskawicznie padamy ze zmęczenia.
Na następny dzień mamy zaplanowane zwiedzanie Manili. Pierwszy raz jesteśmy tu za dnia i na więcej niż tylko kilka godzin. Po odsypianiu poprzedniej nocy na miasto wychodzimy koło 13:00. Kierujemy się na północ w stronę parku Rizal. Po drodze zakupy i posiłek. Manila to zupełnie inne miasto w porównaniu z Tajpej, czy Singapurem. Bałagan, tłok, głośne tricykle i jeepneye. Widać też biedę. Jest sporo żebrzących dzieci. Co jakiś czas kierowcy tricykli namawiają nas na przewóz i oprowadzanie po mieście. My jednak cały czas poruszamy się na piechotę. W końcu docieramy do wielkiego, reprezentacyjnego parku Rizal. Już z daleka, z parku słyszymy muzykę. Gdy tam docieramy, okazuje się, że wokół stawu z fontanną wystawione są głośniki, a z nich... stare amerykańskie kolędy. Wrażenie jest na prwadę surrealistyczne. Gorąco, parno, palmy i rozbrzmiewające na cały park "God Rest Ye Merry, Gentlemen...".
Robimy krótki spacer dookoła parku a potem kierujemy się dalej na północ do Intramuros - czyli starego miasta. Intramuros to z hiszpańskiego "wewnątrz murów". Stare miasto w Manili rzeczywiście otoczone jest fortyfikacjami.
Widać wpływy hiszpańskich kolonizatorów. Tutaj znajduje się manilska katedra.
Kiedy wychodzimy z Intramuros zaczyna zachodzić słońce. Idziemy jeszcze na pocztę żeby zaopatrzyć się w znaczki na nasze pocztówki. W drogę powrotną do hostelu idziemy również na piechotę. Tym razem idziemy wzdłuż głównych ulic Bonifacio Drive i Roxas Boulevard. Jest już zupełnie ciemno. Przed wyjazdem odradzano nam nocnych wycieczek po Manili. My jednak czujemy się zupełnie bezpiecznie. Nikt nas nie zaczepia, nie kręcą się żadne typy spod ciemnej gwiazdy. Po ponadgodzinnym spacerze docieramy z powrotem na Adriatico Street. To ostatni wieczór w Azji. W okolicznym centrum handlowym zaopatrujemy się w różne lokalne produkty, które chcemy przywieźć do Polski. Zmęczeni wracamy do hostelu. Swoją droga świetne miejsce! W hostelu, na chyba na 5-6 jest piętrze jest kuchnia, duży "common room" i taras z którego roztacza się efektowny widok na ulice i wieżowce centrum Manili. Miejsce pełne jest "backpackersów" z całego świata. Za pokój dla trzech osób zapłaciliśmy około 25-30 PLN od osoby za dobę. Wieloosobowe "dormy" są tańsze. Wieczorne pisanie pocztówek, ostatnie filipińskie piwo i idziemy spać.
Wylot mamy o 15:40. Na lotnisku na wszelki wypadek chcemy być koło 12:30. Z hostelu wychodzimy koło 11:30. Szybko łapiemy taksówkę i bez problemu dojeżdżamy do międzynarodowego terminalu 1. Po wejściu do hali odlotów od razu rzuca się w oczy ogromna kolejka do odprawy ciągnąca się niemal przez cały terminal. Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, jest to nasza kolejka... Na szczęście porusza się dość szybko. Kiedy zbliżamy się już do końca, zatrzymuje nas kontrola wagi bagażu i... ubioru. Jesteśmy proszeni o założenie długich spodni oraz nakryć zasłaniających ramiona. Takie reguły przy odprawie w Saudi Arabian Airlines. Po parunastu minutach mamy rękach karty pokładowe na loty Manila - Rijad i Rijad - Londyn Heathrow. Ostatnie wrażenia z Filipin nie są niestety przyjemne. O "opłacie wylotowej", która wynosi około 70 PLN wiedzieliśmy. Ale bardzo nas zaskoczył brak możliwości płacenia kartą. Tym bardziej, że odlatujący z tego samego terminalu tydzień wcześniej Mateusz, relacjonował nam, że zapłacił kartą i gotówka nie będzie potrzebna. No upewnieniu się jeszcze w innym miejscu czy na pewno nie można płacic kartą, niestety musieliśmy pobrać pieniądze z bankomatu (prowizja ponad 30 PLN!). Czarę goryczy przelał widok Brytyjczyka płacącego kartą w tym samym okienku, w którym wcześniej nie nie chciano jej od nas przyjąć... Kontrola bezpieczeństwa i bagażu podręcznego przebiegła sprawnie. Co zaskakujące, kolejna taka kontrola robiona przez załogę pokładową Saudi Arabian Airlines odbywa się tuż przed wejściem do samolotu. Widać Saudyjczycy nie do końca ufają filipińskiej skrupulatności... Nasz "Jumbo Jet" do Rijadu odlatuje zgodnie z rozkładem. I znów podobne wrażenie jak przy okazji lotu z Dżeddy do Manili. Samolot dość wiekowy i wypełniony po ostatnie miejsce. Lot przebiega bardzo szybko. W środku nocy lądujemy w Rijadzie. Lotnisko robi dużo lepsze wrażenie niż to w Dżeddzie. Jest większe i ogólnie przyjaźniejsze do poruszania się. Co nas zaskoczyło, to pełny posiłek serwowany przez Saudi Arabian Airlines na lotnisku, dla pasażerów czekających ponad 4 godziny na lot do Londynu. Kolejny lot na szczęście również bez opóźnień. Powtórka sprzed trzech tygodni. Na trasie między Arabią Saudyjską a Londynem nowy Boeing 777. Bardzo dużo wolnych miejsc. Właściwie każdy pasażer mógł spokojnie położyć się na 3 lub 4 siedzeniach i wygodnie przespać cały lot do Anglii. Niestety przez prawie cały lot towarzyszyły nam niewielkie turbulencje.
Jesteśmy z powrotem w Europie. Ulga? Raczej nie. Azja Południowo-Wschodnia ma swoją bardzo przyciągającą specyfikę. W Europie na pewno jest drożej. Na ziemię sprowadza nas choćby cena za przejazd metrem z lotniska Heathrow do centrum miasta. I znów jesteśmy na Oxford Street. Krótki spacer, zakupy, wizyta w kawiarence internetowej i ruszamy na przystanek easyBusa. Tym razem nie korzystamy z lotniska Stansted, tylko Luton. Po około godzinie jazdy docieramy na miejsce. Przepakowanie bagażu, odprawa i ruszamy na górę na kontrolę bezpieczeństwa. Kiedy w skanerze bagażu znika moja kurtka, polar, plecak i saszetka z dokumentami, odzywa się głośny alarm pożarowy. Natychmiast rozpoczyna się ewakuacja całego budynku. Musze przyznać, ze nie bardzo uśmiecha mi się wychodzić na zimną, wietrzną pogodę w samym t-shircie. Niestety, mus to mus. Pracownicy lotniska każą mi zostawić wszystko w skanerze i kierować się ze wszystkimi do wyjścia. Udaje mi się tylko złapać saszetkę z dokumentami. Na szczęście moi współtowarzysze podróży pożyczają mi kurtkę. Pod terminalem stoimy około 15 minut. W tym czasie przyjeżdża straż pożarna, policja, karetka. Jak to zwykle bywa, był to fałszywy alarm. Szybko wracamy do terminalu. Śpieszę się, by być pierwszy przy skanerze bagażu. Na szczęście wszystkie moje rzeczy czekają na mnie pod okiem pracowników lotniska. Nasz Wizz Air do Łodzi nie ma opóźnienia. Samolot wypełniony jest niemal do ostatniego miejsca. Po dwóch i pół godzinach lotu lądujemy w Polsce. I znów wszystko się udało! Nasz wielka azjatycka przygoda dobiega końca. Został tylko pociąg do Warszawy. Zmęczeni, ale szczęśliwi wracamy do domu.
PODSUMOWANIE
KOSZT
Bilety lotnicze
Tak jak już wcześniej pisaliśmy, na bilety lotnicze wydaliśmy w sumie po 2335 PLN. Ponadprogramowo wydaliśmy ok. 170 PLN na loty w obie strony z Manili na Palawan. . W sumie więc 2505 PLN.
Opłaty wylotowe
Musieliśmy również zapłacić około 200 PLN opłat wylotowych z Manili (3 wyloty za granicę).
Transport lądowy i wodny
Na autobusy i tricykle na Filipinach (pętla na Luzonie) w sumie wydaliśmy około 140 PLN. Na Tajwanie Koszt autobusu z Tajpej do Kaohsiung i z powrotem to około 60 PLN. Nasz powrót "tajwańskim TGV" to była ekstrawagancja, tak więc podajemy ile normalnie sa taka podóz się płaci. Do tego dochodzi jeszcze autobus z Brunei do Miri za około 35 PLN i prom z Kota Kinabalu do Brunei za około 40 PLN. Czyli w sumie około 265 PLN.
Noclegi
Z noclegów korzystaliśmy: w Poznaniu (1 noc - 40 PLN), Londynie (1 noc - 52 PLN), Baguio (1 noc - 30 PLN), Bontoc (hotel 1 noc - 20 PLN) Puerto Princesa (2 noce - 50 PLN), Sabang (bungalow 3 noce - 70 PLN), Kota Kinabalu (1 noc - 9 PLN), Brunei (1 noc - 25 PLN), Kuala Lumpur (2 noce - 26 PLN), Singapur (1 noc - 30 PLN), Manila (2 noce - 55 PLN), Tajpej (3 noce - 120 PLN). W sumie na noclegi wydaliśmy 527 PLN.
Wyżywienie
To najtrudniej policzyć. W Azji Południowo-Wschodniej wyżywienie generalnie jest bardzo tanie. Dziennie można spokojnie liczyć około 15-20 PLN. W ciągu trzech tygodni (doliczając droższe wyżywienie po drodze w Londynie oraz odejmując darmowe wyżywienie w samolotach Saudi Arabian Airlines) daje to nam około 400 PLN.
Dojazdy z/na lotniska
Ceny dojazdów z/na lotniska bardzo różnią się w zależności od kraju i miasta. W Londynie na easyBusa trzeba było wydać koło 30-40 PLN, na Filipinach zaś na tricykla około 1 PLN. W sumie liczymy około 180 PLN.
W SUMIE
W sumie za bilety lotnicze, opłaty wylotowe, transport lądowy i morski, noclegi, wyżywienie, dojazdy na/z lotniska, wydaliśmy ok. 4080 PLN.
Do tego trzeba doliczyć tak zwane przyjemności. Wstępy, pamiątki, piwo w knajpie itp.
LICZBY
14 - lotów
6 - linii lotniczych
7 - odwiedzonych krajów
23 - dni w podróży
40000 - kilometrów w podróży
812 - Wasze komentarze!
PODZIĘKOWANIA
Chcielibyśmy podziękować wszystkim którzy wspierali naszą podróż. Dziękujemy wszystkim czytelnikom. Dziękujemy za wszystkie komentarze! Różniez za te sceptyczne co do naszego stylu podróżowania. Cieszymy się, ze sprowokowaliśmy dyskusje na ten temat.
Dziękujemy:
Pawłowi - za zorganizowanie bardzo sympatycznego wieczoru w Poznaniu
Jessy i Eiwanowi - za świetne ugoszczenie nas w Miri
Desmondowi - za ponowne ugoszczenie w Kuala Lumpur
Wilsonowi - za ugoszczenie nas przez trzy dni na Tajwanie
komentarze
- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres