od 15 lat pokazujemy jak oszczędzać na lotach ustaw powiadomienie
Samolotem Dookoła Chin. Odcinek 2: Pekin - miasto olbrzym
opublikowano 17.09.2012 na blogu Podróże Admina Loter.pl

Ci którzy wciąż mają obraz Chin komunistycznych, biednych, zacofanych po przylocie będą bardzo zaskoczeni. Już z pociągu jadącego z lotniska do centrum miasta, widać niesamowity rozwój tego kraju. Szerokie autostrady, olbrzymie, nowoczesne osiedla mieszkalne, lśniące szklane biurowce i generalnie ład i porządek. Jak jest dalej, poza stolicą? Tego jeszcze nie wiem. Póki co jestem w Pekinie i jestem pod wrażeniem!

Pierwsze wrażenie? Olbrzymie miasto! Już sam przejazd z lotniska do centrum dał wyobrażenie o ogromie tego miasta. Na mapie odcinek wydaje się niewielki, ale pociąg jedzie dobre 30 minut. Oczywiście z prędkością około 150-180 km/h. Lotniskowy pociąg ma tylko 3 przystanki. Lotnisko i dwa w mieście. Dzięki temu przejazd jest bardzo szybki. Jet lag (zmęczenie związane ze zmianą strefy czasowej) daje się we znaki. W Polsce dochodzi północ, organizm chce iść spać, a tymczasem wstało słońce, a ja jadę do centrum Pekinu. Nie mam konkretnego planu na dzisiaj. Wybieram plac Tiananmen i Zakazane Miasto. Żeby się tam dostać, muszę dwa razy zmienić linię metra. Mimo że jest Sobota 7:00 rano, wagony są pełne ludzi. Ledwo się mieszczę z plecakiem. Ciekawe jak to wygląda w dni powszednie! Na szczęście wszędzie są napisy po angielsku, a nazwy stacji są również podpisane łacińskimi literami. 

Wysiadam przy placu Tiananmen. I znów, pierwsze wrażenie - ogrom przestrzeni. Wielkie , monumentalne budowle, betonowa pustynia. Wszędzie stoją na baczność policjanci. Zakazane Miasto sąsiadujące z placem jest największą atrakcją turystyczną Pekinu. Wszędzie grupy wycieczek. To głównie Chińczycy, którzy przyjeżdżają tu ze wszystkich prowincji Chin niczym na pielgrzymkę pod ogromny portret przywódcy górujący nad wejściem do Zakazanego Miasta. Nie czuję się na siłach żeby teraz tam wejść i zwiedzać. Podobno potrzeba na to dobre kilka godzin, a dla bardziej zainteresowanych historią i zabytkami - nawet kilka dni. Z ciężkim plecakiem i bez snu kieruję się w stronę jednej ze stacji metra. Pierwszy raz widzę ten prawdziwy Pekin. Stara niska zabudowa, zaraz potem nowoczesne biurowce. Mimo weekendu duży ruch i hałas na ulicy. Pogoda dopisuje. Jet 25 stopni Celsjusza i świeci słońce. Znajomi Chińczycy mówili mi, że wrzesień to najlepszy czas na odwiedzenie Pekinu. 

Mimo że na mapie wydaje się, że stacja metra jest blisko, w rzeczywistości dojście zajmuje mi około 45 minut. Spróbuję zameldować się w hotelu o 9 rano, mimo że check-in ma być dopiero od 14:00. Trafiam do dzielnicy Hutong (położonej na północ od Zakazanego Miasta), która słynie ze starej, tradycyjnej zabudowy i dużej ilości małych knajpek i barów.

Hotel do którego trafiam "Old Beijing Square" zaaranżowany został w starym chińskim domu z podwórkiem w środku. Dzielnica jest naprawdę bardzo przyjemna. Dużo zieleni. Większe ulice zdobią szpalery drzew akacjowych. Co krok mała knajpka pachnąca chińskim jedzeniem. Jest też sporo barów w europejskim stylu. Co chwila mijam obcokrajowców. Każdy domek wydaje się oferować jakieś usługi. Do każdego domu otwarte są drzwi, a tam mała kawiarenka internetowa, ksero, pralnia, restauracyjka itp. W okolicy są też zabytki - dwie wieże Bell Tower i Drum Tower.

Znajdujące się obok jeziorko otoczone jest rzędem barów i restauracji, to jedno z popularniejszych miejsc w Pekinie na nocne wyjście. Obiad w "Pierogarni Pana Shi" (Mr. Shi's Dumplings) poleconej w hotelu. Bardzo duży wybór świetnych pierogów w wieloma rodzajami nadzień. Może nie zabrzmi to patriotycznie, ale dla mnie o niebo lepsze od polskich.

Wieczorem postanawiam sprawdzić pekiński "night life". Najpierw trafiam do poleconego w hotelowej recepcji baru Modernista. W środku 90% obcokrajowców, 10% Chińczyków. Miejscowi raczej wolą bawić się przy jedzeniu, a nie przy piwie. Trafiam na koncert zespołu bluesowego. Trochę abstrakcyjna sytuacja. Siedzę w barze w Pekinie słuchając amerykańskiego zespołu bluesowego. Zaraz robi się jeszcze bardziej abstrakcyjnie. Z poznanymi w barze obcokrajowcami ruszam do jednego z barów nad opisanym wcześniej jeziorem. A tam... koncert chińskich jazz-manów :) Musze przyznać, że byli świetni. Pierwszy dzień w Pekinie za mną.

Po odespaniu jet-lagu ruszam na pierwsze zwiedzanie miasta. Najpierw przenosiny do Sunrise Hostel położonego w samym centrum miasta, około 5 minut spacerem od murów Zakazanego Miasta. Hostel kosztuje około 30 PLN za noc w pokoju 5-6 osobowym. Muszę przyznać, że mają jedne z lepszych "dormów" w jakich byłem. Wyjątkowo szerokie i stabilne łóżka piętrowe, dużo wtyczek (od razu z adapterem) do podładowania sprzętu, darmowy schowek na kłódkę.

Po zakwaterowaniu i uzupełnieniu zaległości w pisaniu relacji zostało mi już niewiele z dnia tak więc ruszam na krótki spacer po okolicy. Nieopodal znajduje się Wangfujing Dajie - jedna z popularniejszych komercyjno-zakupowych ulic Pekinu.

Tłumy nieprzebrane. Grupy Chińczyków niemal w amoku kupujących wszystko i wszędzie. Tutaj bardzo dobrze widać boom konsumpcyjny w Chinach. Już na początku ulicy (idąc od głównej arterii Jianguomennei) po lewej stronie znajduje się mała przecznica "Fangfujing Snack Street".

To mała wąska uliczka pełna kramów z wszelkiego rodzaju jedzeniem. Już na początku "atakują" nabite na patyki, przebierające nóżkami małe skorpiony. Zapachy niezwykłe. Sprzedawcy głośno zapraszają i zachwalają swoje specjały. Szkoda że nie mam lokalnego przewodnika. Nie wiadomo czego spróbować. Ceny bardzo dobre. Cztery długie szaszłyki z grillowaną wieprzowiną w przyprawach za 10 Juanów (około 5 PLN). Pyszności! Ale uwaga, jeśli sprzedawca gestem pyta czy zanurzyć w przyprawach, to znaczy, że będzie ostre! Kraby, krewetki, owoce, wszelkiego rodzaju mięsa, makarony, pierogi, i wiele innych nie znanych mi potraw... do wyboru do koloru.

Wieczorem jeszcze jedno kulinarne wyjście, to Donghuamen Night Market. To około 200 metrowy ciąg stoisk z jedzeniem przygotowywanym na miejscu. I znowu, skorpiony, ośmiornice, larwy, stonogi, pająki... Chińska kuchnia :)

Następnego dnia już więcej zwiedzania. Postanawiam zmierzyć się z Zakazanym Miastem. To takie "must see" w Pekinie. Wejście kosztuje 30 PLN. W opcji elektroniczny przewodnik (również po Polsku) za dodatkowe 20 PLN. Przewodnik ma nadajnik GPS, dzięki czemu rozpoznaje gdzie dokładnie jest posiadacz i odtwarza odpowiednie nagranie dotyczące danego miejsca.

Miejsce rzeczywiście imponujące. Dla fanów zabytków i historii wręcz rewelacyjne. Znajduje się tu kilka muzeów ze skarbami kilku chińskich dynastii. Na pónoc do Zakazanego Miasta znajduje się Jingshan Park (wstęp 1,5 PLN), a tam wzgórze z pagodą i niesamowitym widokiem na Pekin. Mam szczęście, pogoda dopisuje. Na niebie ani jednej chmury. Widać z góry m.in. całe zakazane miasto. W oddali sylwetki nowych wieżowców. Z tego miejsca widać ogrom tego miasta.

Tuż obok znajduje się kolejny park - Beihai (wstęp 10 PLN). Położony jest wokół jeziora Beihai. Tutaj również znajduje się świątynia na wzgórzu z pięknym widokiem na Pekin i Zakazane Miasto. Mój kolejny cel to Świątynia Lamy (Lama Temple). W przewodniku Lonely Planet opisana jako najpiękniejsza, najbardziej imponująca świątynia Pekinu. Mimo że to dobre kilka kilometrów, postanawiam dojść tam pieszo. Po drodze obiad w poleconej w tym samym przewodniku restauracji Otto's. Ale najpierw tradycyjny test - czyli spojrzenie do środka przez okno. Test zdany. Po pierwsze są ludzie, po drugie sami miejscowi. Zamawiam cielęcinę z sosie z czarnego pieprzu po Seczuańsku i zupę na wołowinie z "jajkiem tysiącletnim". Jajko wygląda jakby było zgniłe - jest czarno-szare. Nadaje jednak potrawie ciekawy, charakterestyczny smak. Bez obaw - bardzo dobry smak :)

Do Świątyni Lamy docieram o 17:02. Okazuje się, że Swiątynia od 17:00 jest zamknięta dla turystów. Nawet nie mogę jej obejrzeć z zewnątrz ponieważ znajduje się w parku za szpalerem drzew, a do Parku nie ma wstepu po 17:00. Cóż... być może uda mi się tam trafić jak będę w Pekinie na dwa dni przed wylotem z powrotem do Polski. 

Jutro ruszam w dalszą drogę. Pierwsza przygoda kolejowa - przejazd do Shijianzhuang i dalej pierwszy przelot wewnątrz Chin - z Shijiazhuang do Chaonqing.

komentarze

Anonim (niezweryfikowany), śr., 09/26/2012 - 00:50
komentarz
Mi osobiście świątynia nieba przypadła bardzo do gusty, piękne tereny wokoło. Bardzo przyjemnie się zwiedza - relatywnie mało chińczyków :) A propos skorpionów, tego na zdjęciach nie widać ale one się tam mocno wiją na tych patyczkach.
Anonim (niezweryfikowany), pon., 09/24/2012 - 23:00
komentarz
Popieram. Świątynia Lamy jest niesamowita w porównaniu ze świątynią Nieba.
Anonim (niezweryfikowany), śr., 09/19/2012 - 13:22
komentarz
Super opis. Planuje w przyszłym roku podobny wyjazd samemu, z ogromna ciekawościa czytam i zapisuje wszystkie informacje tak cenowe jak i ogolne godziny otwarcia i ceny. Trzymam kciuki i pozdrawiam
Anonim (niezweryfikowany), śr., 09/19/2012 - 10:47
komentarz
Podoba mi się :)Czekam na kolejne ....
Anonim (niezweryfikowany), wt., 09/18/2012 - 14:19
komentarz
Moim zdaniem Świątynia Nieba jest słaba. Nie czuć atmosfery zadumy i modlitwy jak w "normalnych" świątyniach - jest to obiekt czysto turystyczny (chociaż park całkiem fajny). Za to Świątynia Lamy jest przekozacka. Mnóstwo ludzi modlących się, wszędzie zapach kadzidła i gdzie nie spojrzeć prawdziwe Chiny, które widzi się zamykając oczy :D Konieczne do zobaczenia. Jak już wyjdziesz ze Świątyni Lamy wejdź za uliczkę dokładnie za nią. Tam można zobaczyć prawdziwe biedne Chiny, zjeść jedzenie w knajpach, w których niektórzy nie widzieli "biełego". Niezapomniane przeżycia.
Anonim (niezweryfikowany), wt., 09/18/2012 - 13:54
komentarz
Chodzenie do knajp gdzie siedzą biali w Pekinie to strata czasu i pieniędzy. Tylko chińskie knajpy z chińskimi nazwami i z menu obrazkowym po chińsku są prawdziwe.
Anonim (niezweryfikowany), wt., 09/18/2012 - 13:52
komentarz
Świątynie Lamy możesz sobie odpuścić, szkoda czasu w porównaniu do jakiejkolwiek świątyni w Tajlandii. Zdecydowanie lepiej zainwestuj czas w Świątynię Nieba i otaczający ją park. Mnóstwo lokalsów robiących bardzo dziwne rzeczy. No i obok jest Pearl Market...
Anonim (niezweryfikowany), wt., 09/18/2012 - 11:40
komentarz
Masz już kupione bilety na transport wewnątrz Chin (pociąg, samolot), czy kupujesz na bieżąco?
Anonim (niezweryfikowany), pon., 09/17/2012 - 22:30
komentarz
Dokładnie o to chodzi, jeść tylko tam, gdzie tubylcy, 100% poparcia.
Anonim (niezweryfikowany), pon., 09/17/2012 - 22:15
komentarz
Radzisz sobie , tylko za mało opisów kulinarnych pozdrawiam
Anonim (niezweryfikowany), pon., 09/17/2012 - 21:51
komentarz
Też mnie wciągnęło. Czekam na następne. Pozdr.
Anonim (niezweryfikowany), pon., 09/17/2012 - 21:26
komentarz
To jest super, my wybieramy sie rowno tydzien po Tobie. A co, podpytam troche. Jak z kupowaniem biletow na pociag, jak to przebiega, masz jakis patent ? Naczytalem sie, ze to istna przygoda sama w sobie. Z gory dziekuje za wszelkie info i nie moge sie doczekac, jak zaczniemy deptac po tych samych miejscach
Anonim (niezweryfikowany), pon., 09/17/2012 - 21:18
komentarz
Ciekawa relacja! Pozdrawiam, SynMiodka
Anonim (niezweryfikowany), pon., 09/17/2012 - 21:17
komentarz
Świetny reportaż :) Jego dobrą stroną są informacje cenowe. Pozdrawiam
Anonim (niezweryfikowany), pon., 09/17/2012 - 21:02
komentarz
Mogę wiedziec ile bedzie trwało twoje zwiedzanie i w ile osób tam jesteście? Bardzo fajnie napisany pierwszy i drugi artykuł :) juz wiem że przeczytam wszystkie... Dzięki za sprawozdania, na pewno się przydadzą :)
admin, śr., 09/19/2012 - 07:25
komentarz
Oni nie smażą tych skorpionów Matis :)
Samolotem Dookoła Chin. Odcinek 2: Pekin - miasto olbrzym
Anonim (niezweryfikowany)
26.09.2012 00:50:00
Mi osobiście świątynia nieba przypadła bardzo do gusty, piękne tereny wokoło. Bardzo przyjemnie się zwiedza - relatywnie mało chińczyków :) A propos skorpionów, tego na zdjęciach nie widać ale one się tam mocno wiją na tych patyczkach.
Anonim (niezweryfikowany)
24.09.2012 23:00:00
Popieram. Świątynia Lamy jest niesamowita w porównaniu ze świątynią Nieba.
Anonim (niezweryfikowany)
19.09.2012 13:22:00
Super opis. Planuje w przyszłym roku podobny wyjazd samemu, z ogromna ciekawościa czytam i zapisuje wszystkie informacje tak cenowe jak i ogolne godziny otwarcia i ceny. Trzymam kciuki i pozdrawiam
Anonim (niezweryfikowany)
19.09.2012 10:47:00
Podoba mi się :)Czekam na kolejne ....
19.09.2012 07:25:00
Oni nie smażą tych skorpionów Matis :)
Anonim (niezweryfikowany)
18.09.2012 14:19:00
Moim zdaniem Świątynia Nieba jest słaba. Nie czuć atmosfery zadumy i modlitwy jak w "normalnych" świątyniach - jest to obiekt czysto turystyczny (chociaż park całkiem fajny). Za to Świątynia Lamy jest przekozacka. Mnóstwo ludzi modlących się, wszędzie zapach kadzidła i gdzie nie spojrzeć prawdziwe Chiny, które widzi się zamykając oczy :D Konieczne do zobaczenia. Jak już wyjdziesz ze Świątyni Lamy wejdź za uliczkę dokładnie za nią. Tam można zobaczyć prawdziwe biedne Chiny, zjeść jedzenie w knajpach, w których niektórzy nie widzieli "biełego". Niezapomniane przeżycia.
Anonim (niezweryfikowany)
18.09.2012 13:54:00
Chodzenie do knajp gdzie siedzą biali w Pekinie to strata czasu i pieniędzy. Tylko chińskie knajpy z chińskimi nazwami i z menu obrazkowym po chińsku są prawdziwe.
Anonim (niezweryfikowany)
18.09.2012 13:52:00
Świątynie Lamy możesz sobie odpuścić, szkoda czasu w porównaniu do jakiejkolwiek świątyni w Tajlandii. Zdecydowanie lepiej zainwestuj czas w Świątynię Nieba i otaczający ją park. Mnóstwo lokalsów robiących bardzo dziwne rzeczy. No i obok jest Pearl Market...
Anonim (niezweryfikowany)
18.09.2012 11:40:00
Masz już kupione bilety na transport wewnątrz Chin (pociąg, samolot), czy kupujesz na bieżąco?
Anonim (niezweryfikowany)
17.09.2012 22:30:00
Dokładnie o to chodzi, jeść tylko tam, gdzie tubylcy, 100% poparcia.
Anonim (niezweryfikowany)
17.09.2012 22:15:00
Radzisz sobie , tylko za mało opisów kulinarnych pozdrawiam
Anonim (niezweryfikowany)
17.09.2012 21:51:00
Też mnie wciągnęło. Czekam na następne. Pozdr.
Anonim (niezweryfikowany)
17.09.2012 21:26:00
To jest super, my wybieramy sie rowno tydzien po Tobie. A co, podpytam troche. Jak z kupowaniem biletow na pociag, jak to przebiega, masz jakis patent ? Naczytalem sie, ze to istna przygoda sama w sobie. Z gory dziekuje za wszelkie info i nie moge sie doczekac, jak zaczniemy deptac po tych samych miejscach
Anonim (niezweryfikowany)
17.09.2012 21:18:00
Ciekawa relacja! Pozdrawiam, SynMiodka
Anonim (niezweryfikowany)
17.09.2012 21:17:00
Świetny reportaż :) Jego dobrą stroną są informacje cenowe. Pozdrawiam
Anonim (niezweryfikowany)
17.09.2012 21:02:00
Mogę wiedziec ile bedzie trwało twoje zwiedzanie i w ile osób tam jesteście? Bardzo fajnie napisany pierwszy i drugi artykuł :) juz wiem że przeczytam wszystkie... Dzięki za sprawozdania, na pewno się przydadzą :)