od 15 lat pokazujemy jak oszczędzać na lotach ustaw powiadomienie
Daleka Azja Za Grosze. Odcinek 4: Manila - Banaue - Bontoc
opublikowano 20.11.2011 na blogu Podróże Admina Loter.pl
w pobliżu: Cauayan Manila

Przelot do Manili przebiega spokojnie i bez niesodzianek. Lądujemu o czasie - 16:10 czasu miejscowego. W Polsce w tym momencie jest 7:00 rano. Po wyjściu z samolotu stajemy do kolejki do odprawy paszportowej. Wcześniej, podczas lotu, wypełniliśmy druki imigracyjne i celne. Pani celnik pyta tylko o długość pobytu. Witamy na Filipinach! :) Jeszcze dzisiaj wyruszamy w głąb kraju, do północnej części wyspy Luzon.

Na lotnisku w Manili wymieniamy dolary na Filipińskie Pesos i łapiemy taksówkę na dworzec autobusowy Sampaloc. Nasz plan to złapanie wieczornego autobusu do Banaue (słynącego ze spektakularnych tarasów ryżowych), a wcześniej rozejrzenie się po centrum miasta za jedzeniem. Taksówkarz uruchamia licznik ale nie podaje nam orientacyjnej ceny dojazdu na dworzec. Już wiemy, ze coś się święci. No i oczywiście mieliśmy rację. Po dojechaniu na miejsce, słyszymy kwotę 800 PHP, czyli około 55 PLN. To zdecydowanie za dużo jak na 20-minutową jazdę na w stolicy Filipin. Po pierwszych wątpliwościach z naszej strony, jakby nigdy nic cena spada do 700 PHP. My proponujemy 400. W końcu staje na 480 :) I tak sporo jak na Manilę. Powinniśmy zarządać orientacyjnej ceny zanim ruszyliśmy. Podekscytowanie przyjazdem na Filipiny wzięło jednak górę i nie byliśmy uważni. 

Mimo wcześniejszych obaw (weekend) nie było problemu z dostępnością biletów do Banaue. Dziesięcio i pół godzinny przejazd w jedną stronę dla jednej osoby kosztuje 450 PHP (ok. 32 PLN). Z biletami już w kieszeni idziemy na jedną z głównych ulic Manili by znaleźć coś do jedzenia. Trafiamy do polecanej nam wcześniej sieciowej restauracji Mang Inasal.

Typowa filipińska kuchnia. Każdy zamawia coś innego. Ryż, kurczak, wieprzowina, warzywa.. azjatycki klasyk... W końcu dostajemy nasze dania. Od razu zwracają uwagę małe porcje. Jak się jeszcze potem okaże, to typowe dla Filipin. Smaki nie rzuciły na kolana. Miejscowa kuchnia łagodnie mówiąc nie przesadza z przyprawami. Po nieudanej próbie połączenia się z internetem w pobliskim McDonaldsie, wracamy z powrotem na dworzec autobusowy. Jest 21:30. Idziemy przez słabo oświetlone małe uliczki centrum Manili. Już odnosimy wrażenie, że historie o przestępczości w stolicy Filipin są grubo przesadzone. Na ulicy nie spotykamy "typów spod ciemnej gwiazdy". Wszyscy patrzą się na nas życzliwie, uśmiechają się. Tuż przed 22:00 docieramy do dworca. I tu miła niespodzianka. Spotykamy czterech Polaków, którzy też tego samego dnia przylecieli do Manili z Seulu gdzie są na wymianie studenckiej.

Punkt 22:00 nasz dość wiekowy "PKS" rusza w daleką drogę na północ. (Przewidywany czas podróży - około 10 godzin! Cóż... nie przyjechaliśmy tu na "wczasy" ;). Większą część czasu podróży jest ciemno tak więc nie możemy podziwiać widoków. Dopiero około 6:00 rano rozjaśnia się  i odsłania się przed nami piękny górski krajobraz filipińskiej Kordyliery Centralnej. W końcu około 8:00 rano dojeżdżamy do naszego celu - Banaue.

Autobus zatrzymuje się kilkaset metrów przed miejscowością. Nieco zdezorientowani wysiadamy. Okazuje się, że z powodu "dużego dzisiaj ruchu" nie możemy wjechac do centrum. Przy autobusie w gotowości stoją jeepney'e [dżipneje] . To wręcz filipińska legenda! Jeepney'e to podstawa lokalnego transportu. To "Jeepy" pozostawione przez długo tu stacjonującą amerykańską armię, specjalnie (wydłużone) przystosowane do przewozu pasażerów.

Wyczuwając podstęp nie dajemy się namówić na transport tym efektownym (zdjęcia!) środkiem transportu. Po 10-minutowym spacerze docieramy do centrum Banaue. Na początku trafiamy do restauracji oferującej klasyczną filipińską kuchnię oraz dostęp do internetu. Zamawiamy "słynne" chicken adobo. I znowu bez szału. Kurczak w sosie sojowym z ziemniakami. Znowu tak jakby kucharz zapomniał o przyprawach :) Po obiedzie ruszamy w stronę okolicznych wodospadów.

Nie znamy dokładnie drogi. Na szczęście na drodze co chwila napotykamy na miejscowych. Duża zaletą podróżowania po Filipinach jest to, że angielski zna właściwie każdy. Miejscowych "wieśniaków" pytamy o drogę. Mamy okazje zobaczyć jak wygląda życie filipińskiej prowincji.

Co chwila przechodzimy przez podwórka okolicznych domostw. Nie mijamy żadnych turystów, nikt nic nie udaje, nie pozuje. Wszyscy witają nas z uśmiecham. Ciekawskie dzieci podążają za nami. Nikt nie prosi o pieniądze (jak to się zdarza w wielu krajach).

W końcu docieramy do wodospadów. Orzeźwiająca kąpiel i ruszamy w drogę powrotną. Tym razem łapiemy "tricykla" do Viewing Point. Tricykl to kolejny bardzo charakterystyczny środek transportu na Filipinach. To motocykl z dołączoną maleńką budką na kółku przypominającą zminiaturyzowanego polskiego Fiata 126 P :). Do budki cudem wciskają się po dwie osoby. Śmiechu co nie miara :)

Przejazd około 15 minut kosztuje około 3 PLN od osoby. Viewing Point to miejsce, z którego podziwiamy słynne ryżowe tarasy Banaue. Musimy przyać że widok robi wrażenie. Tricyklami wracamy do centrum Banaue. Bez problemu znajdujemy jeepney'a który ma nas zawieźć do Bontoc. Podróż trwa prawie 3 godziny. W jeepney'u tylko nasza czwórka. Korzytstamy z miejsca i odsypiamy zmęczenie z poprzednich dni podróży. Do Bontoc docieramy po zmroku. W planach było złapanie kolejnego jeepney'a do Sagady, ale okazuje się, że niestety ostatni już odjechał. Pozostaje nam szukanie noclegu w Bontoc... 

komentarze

Anonim (niezweryfikowany), wt., 11/22/2011 - 15:55
komentarz
1. Włochy wydanie USA- to ochyda 2. Włochy- OK 3. Tajlandia- OK 4 oraz 5 - porażka 6. so so 7. Wietnam- OK 8-9- porażka 10- zgadzam sie Twój bardzo subiektywny ranking...
Anonim (niezweryfikowany), wt., 11/22/2011 - 03:11
komentarz
10 najlepszych kuchni swiata 1. Włochy wydanie USA 2. Włochy 3. Tajlandia 4. Francja 5. Polska/Niemcy/Austria 6. Szwajcaria 7. Wietnam 8. Brazylia 9. Meksyk 10.Indie
Anonim (niezweryfikowany), wt., 11/22/2011 - 02:41
komentarz
Druga sprawa. Polacy są mięsożerni, mają pyszne wołowe i wieprzowe pieczenie z sosem. Ale nic nie pobije dla miesożerniaka brazylijskiego churasco a na drugim miejscu amerykanskiego steka Filet Mignon najlepiej medium rare. To jest zupełnie inna liga jedzenia.
Anonim (niezweryfikowany), wt., 11/22/2011 - 02:37
komentarz
Jobi Zauważ że smarowanie chleba pasztetem albo kładzenie plasterka szynki z masłem na kromce chleba to akurat polski zwyczaj. Wiec trudno oczekiwac tego na innych kontynentach. Nawet jeżeli gdzies na świecie spotkamy kotlet schabowy w wykonaniu nie-polaka to na 99.99% nie bedzie on smakowal prawidłowo. Wracając do chleba: nawet tzw. sandwiche i kanapki popularne np. w USA czy Francji to bardziej wyrafinowane kombinacje: majonez lub olej/ocet + sałata+ pomidor+szynka+ ser + pickles
Anonim (niezweryfikowany), pon., 11/21/2011 - 22:28
komentarz
A ja z kolei słyszałam pozytywne opinie o filipińskiej kuchni i to od kogoś, kto wiedział, gdzie tego dobrego jedzenia szukać. Wybór sieciowej restauracji nigdy nie jest dobrym kierunkiem, jeśli chce się doświadczyć tego co najlepsze.
Anonim (niezweryfikowany), pon., 11/21/2011 - 15:46
komentarz
Czy w tych arabskich liniach lotniczych podają w czasie lotu alkohol, czy w ogóle jest zabroniony?
Anonim (niezweryfikowany), pon., 11/21/2011 - 12:29
komentarz
Taksówkarze to (prawie) wszędzie złodzieje. Jak tylko mogą, to okradną! Taki charakter, czy co ? Unikam jak mogę. Nie dajcie się okradać, trzymam kciuki ! Super pomysł z wyprawą low cost.
Anonim (niezweryfikowany), pon., 11/21/2011 - 11:51
komentarz
Byl dobry i wyczerpujacy opis wrazen z przelotow w poprzednich czesciach, radosc. W tej czesci smutek i tylko to zdanie "Przelot do Manili przebiega spokojnie i bez niesodzianek."
Anonim (niezweryfikowany), pon., 11/21/2011 - 09:20
komentarz
Byliśmy na Filipinach 4 lata temu. Jedzenie palce lizać np. cienkie makaroniki z owocami morza, ryby, pieczona świnia, zupa z wieprzowiny, wołowinka w sosie pomidorowym. Musicie jeść nie w byle jakich turystycznych sieciówkach, ale tam gdzie mieszkańcy. Chyba że macie wyjątkowego pecha.
Anonim (niezweryfikowany), pon., 11/21/2011 - 07:50
komentarz
Ile dni na Manili zabawicie? Dzięki, że piszecie dość szczegółowo, łatwiej się w tym odnaleźć komuś, dla kogo to totalna egzotyka. Współczucję jedzenia;/ Na pewno nie ma tam jakichś polisz szopów?;) Pozdrawiam
Anonim (niezweryfikowany), ndz., 11/20/2011 - 23:53
komentarz
Fantastyczne zdjęcia, po prostu cudownie. (tylko gdzie zdjęcia tarasów ryżowych???) Niestety trochę szkoda, że część lotniczą potraktowaliście mało przekonująco.
Anonim (niezweryfikowany), ndz., 11/20/2011 - 20:31
komentarz
Z taksiarzami wszędzie są jaja, w każdym kraju na świecie. Nie było ani jednej podróży podczas której przynajmniej razy nie byłem oskubany przez taksiarza, nawet w Europie. Nawet działający licznik nie uchroni przed oszustwem.
Anonim (niezweryfikowany), ndz., 11/20/2011 - 20:16
komentarz
Sek w tym, ze w Azji ustalasz z taksówkarzem cene zanim wsiadziesz do taksówki, inaczej sa jaja :) Powodzenia
Anonim (niezweryfikowany), ndz., 11/20/2011 - 19:57
komentarz
leccie na cabu a potem bantayan
admin, pon., 11/21/2011 - 18:05
komentarz
Nie podają.. Myślę, że jest zabroniony.
baloo, pon., 11/21/2011 - 13:21
komentarz
fajna, sympatyczna relacja z podróży, bez nadęcia, bez taniej egzaltacji jak co niektórzy tutaj, oczywiście to nie jest profesjonalny reportaż, ale tak ma być. Gratuluję. latam dość dużo, czasem kilka, kilkanaście razy w miesiącu. może zacznę pisać rownież relacje, chociaż często są do podróże po Europie...
Daro, pon., 11/21/2011 - 01:01
komentarz
Co do tego, że wszędzie z taksówkami są jaja to się nie zgadzam. W Korei nigdy nie miałem żadnego problemu, a trochę się korzystało z tego środka transportu.
gapa, śr., 11/23/2011 - 15:25
komentarz
No i chyba znaleźli w Bontoc bardzo wygodny nocleg. :-))))))Kochani -pobudka!!!Już trzy dni zekam na cd:((.Pozdrowienia.
jobi, pon., 11/21/2011 - 23:36
komentarz
Pewnie, że znajdą się smaczne rzeczy (jak wszędzie), ale ogólnie dla mięsożernego Polaka to mięso jest tłuste, twarde, rąbane w kostkę, mdłe i czasem kwaśne - ja nie przepadam. Prawie nie ma chleba (na wzór hiszpański słodkie bułeczki), mleka, ostrych przypraw. Ryż na śniadanie, obiad, deser i kolację. Nie istnieje coś takiego jak plastry (szynka, kiełbasa, ser - ten ostatni tylko jako smarowidło albo chedar), pasztety - nie kupisz niczego, co można położyć na chleb. Owszem, jest "American ham" - zbita kula mięsa, z odrobiną zawziętości można pokroić (Filipińczycy to smażą do ryżu, jak wszystko). Za to jest biały, parzony pączek z mięsem - smaczny. Niektóre dania mogą być dziwne, np. deser ryżowy z czekoladą i smażoną rybką na wierzchu. Albo placki z mini(MIKRO)-krewetek, składających się wyłącznie z twardych wąsów ;-) Nijak się to ma np. do tajskiej kuchni, mniaaam. Ale świeże rybki i inne owoce morza mniam. Żabki też w miarę zjadliwe, inne tego typu specjały to już wydziwy nieosiągalne w knajpach (żółwie, szczury, świerszcze, pieski itp.), więc się nie wypowiadam. Zdaję sobie sprawę, że sprawa kuchni jest zawsze mocno dyskusyjna, więc proszę nie chłostać - każdy może odnieść inne wrażenie.
jobi, ndz., 11/20/2011 - 21:31
komentarz
Nie obawiajcie się podróżować Jeepneyami - są bardzo tanie i raczej nigdy nikt nie oszukuje - zupełnie odwrotnie do Taxi. Stawki są stałe za dany odcinek, w środku powinien być nawet cennik. Na krótkich odcinkach płaci się mniej niż 10 peso/osoba. Warto spróbować dla klimatu, który panuje na pokładzie np. jazda z kogutami, żywymi żabami, siatkami, które ktoś trzyma w środku a siatki wiszą na zewnątrz no i obładowanym dachem, gdzie są ludzie, towar (worki z ryżem, butle gazowe, żywy inwentarz, rośliny). Zwykle oprócz kierowcy jest także naganiacz, wtedy płacimy jemu podając, gdzie wysiadamy. Jeśli jedzie tylko kierowca, z wielką zręcznością pobiera pieniądze i odlicza resztę. Odnosi się wrażenie, że Filipińczycy mają pamięć doskonałą - we wszystkich Jeepach, busach itp. pobierający opłaty wiedzą, który pasażer dokąd zmierza. Często trzymają banknoty pomiędzy palcami - to taki odpowiednik szuflady z kasą fiskalną ;-) Jeenneye nie mają szyb w oknach, przyjemnie owiewa wiaterek, sama radość. Jak chcemy wysiąść, krzyczymy "PARA" lub jeśli siedzimy na dachu, stukamy w blachę ;-)
jobi, ndz., 11/20/2011 - 20:23
komentarz
Z tą przestępczością to jak wszędzie - zależy od dzielnicy a nawet ulicy. Lepiej nie zapuszczać się w uliczki, na których wieje biedą i nie ma dużo ludzi. Ale w 3-4 osoby to już raczej można swobodnie chodzić. W Manili trzeba uważnie liczyć pieniądze wymieniane w kantorach a po dokonaniu wymiany pilnować portfela, bo jest prawdopodobne, że jakiś kieszonkowiec podąży za nami. Co do jedzenia, dla mnie też jest ono "bezbarwne", do tego mięso jest krótko przygotowywane a więc twarde, krojone w kostki wraz z kośćmi. Pozostają ryby i owoce morza. Adobo to jedna z pozostałości kuchni hiszpańskiej, jak wiele dań w Filipinach ma kwaśnawy posmak (ocet), praktycznie każde mięso tak jedzą. Na Filipinach niewiele dobrego zjadłem - najmilej wspominam fastfoody "Jolibee" - spróbujcie koniecznie Halo Halo (rodzaj deseru ze zmiażdżonym lodem).
Juska, ndz., 11/20/2011 - 20:44
komentarz
Wrażeń masa, a to dopiero początek! Powodzenia!
Daleka Azja Za Grosze. Odcinek 4: Manila - Banaue - Bontoc
Daleka Azja Za Grosze. Odcinek 4: Manila - Banaue - Bontoc
23.11.2011 15:25:00
No i chyba znaleźli w Bontoc bardzo wygodny nocleg. :-))))))Kochani -pobudka!!!Już trzy dni zekam na cd:((.Pozdrowienia.
Anonim (niezweryfikowany)
22.11.2011 15:55:00
1. Włochy wydanie USA- to ochyda 2. Włochy- OK 3. Tajlandia- OK 4 oraz 5 - porażka 6. so so 7. Wietnam- OK 8-9- porażka 10- zgadzam sie Twój bardzo subiektywny ranking...
Anonim (niezweryfikowany)
22.11.2011 03:11:00
10 najlepszych kuchni swiata 1. Włochy wydanie USA 2. Włochy 3. Tajlandia 4. Francja 5. Polska/Niemcy/Austria 6. Szwajcaria 7. Wietnam 8. Brazylia 9. Meksyk 10.Indie
Anonim (niezweryfikowany)
22.11.2011 02:41:00
Druga sprawa. Polacy są mięsożerni, mają pyszne wołowe i wieprzowe pieczenie z sosem. Ale nic nie pobije dla miesożerniaka brazylijskiego churasco a na drugim miejscu amerykanskiego steka Filet Mignon najlepiej medium rare. To jest zupełnie inna liga jedzenia.
Anonim (niezweryfikowany)
22.11.2011 02:37:00
Jobi Zauważ że smarowanie chleba pasztetem albo kładzenie plasterka szynki z masłem na kromce chleba to akurat polski zwyczaj. Wiec trudno oczekiwac tego na innych kontynentach. Nawet jeżeli gdzies na świecie spotkamy kotlet schabowy w wykonaniu nie-polaka to na 99.99% nie bedzie on smakowal prawidłowo. Wracając do chleba: nawet tzw. sandwiche i kanapki popularne np. w USA czy Francji to bardziej wyrafinowane kombinacje: majonez lub olej/ocet + sałata+ pomidor+szynka+ ser + pickles
21.11.2011 23:36:00
Pewnie, że znajdą się smaczne rzeczy (jak wszędzie), ale ogólnie dla mięsożernego Polaka to mięso jest tłuste, twarde, rąbane w kostkę, mdłe i czasem kwaśne - ja nie przepadam. Prawie nie ma chleba (na wzór hiszpański słodkie bułeczki), mleka, ostrych przypraw. Ryż na śniadanie, obiad, deser i kolację. Nie istnieje coś takiego jak plastry (szynka, kiełbasa, ser - ten ostatni tylko jako smarowidło albo chedar), pasztety - nie kupisz niczego, co można położyć na chleb. Owszem, jest "American ham" - zbita kula mięsa, z odrobiną zawziętości można pokroić (Filipińczycy to smażą do ryżu, jak wszystko). Za to jest biały, parzony pączek z mięsem - smaczny. Niektóre dania mogą być dziwne, np. deser ryżowy z czekoladą i smażoną rybką na wierzchu. Albo placki z mini(MIKRO)-krewetek, składających się wyłącznie z twardych wąsów ;-) Nijak się to ma np. do tajskiej kuchni, mniaaam. Ale świeże rybki i inne owoce morza mniam. Żabki też w miarę zjadliwe, inne tego typu specjały to już wydziwy nieosiągalne w knajpach (żółwie, szczury, świerszcze, pieski itp.), więc się nie wypowiadam. Zdaję sobie sprawę, że sprawa kuchni jest zawsze mocno dyskusyjna, więc proszę nie chłostać - każdy może odnieść inne wrażenie.
Anonim (niezweryfikowany)
21.11.2011 22:28:00
A ja z kolei słyszałam pozytywne opinie o filipińskiej kuchni i to od kogoś, kto wiedział, gdzie tego dobrego jedzenia szukać. Wybór sieciowej restauracji nigdy nie jest dobrym kierunkiem, jeśli chce się doświadczyć tego co najlepsze.
21.11.2011 18:05:00
Nie podają.. Myślę, że jest zabroniony.
Anonim (niezweryfikowany)
21.11.2011 15:46:00
Czy w tych arabskich liniach lotniczych podają w czasie lotu alkohol, czy w ogóle jest zabroniony?
21.11.2011 13:21:00
fajna, sympatyczna relacja z podróży, bez nadęcia, bez taniej egzaltacji jak co niektórzy tutaj, oczywiście to nie jest profesjonalny reportaż, ale tak ma być. Gratuluję. latam dość dużo, czasem kilka, kilkanaście razy w miesiącu. może zacznę pisać rownież relacje, chociaż często są do podróże po Europie...
Anonim (niezweryfikowany)
21.11.2011 12:29:00
Taksówkarze to (prawie) wszędzie złodzieje. Jak tylko mogą, to okradną! Taki charakter, czy co ? Unikam jak mogę. Nie dajcie się okradać, trzymam kciuki ! Super pomysł z wyprawą low cost.
Anonim (niezweryfikowany)
21.11.2011 11:51:00
Byl dobry i wyczerpujacy opis wrazen z przelotow w poprzednich czesciach, radosc. W tej czesci smutek i tylko to zdanie "Przelot do Manili przebiega spokojnie i bez niesodzianek."
Anonim (niezweryfikowany)
21.11.2011 09:20:00
Byliśmy na Filipinach 4 lata temu. Jedzenie palce lizać np. cienkie makaroniki z owocami morza, ryby, pieczona świnia, zupa z wieprzowiny, wołowinka w sosie pomidorowym. Musicie jeść nie w byle jakich turystycznych sieciówkach, ale tam gdzie mieszkańcy. Chyba że macie wyjątkowego pecha.
Anonim (niezweryfikowany)
21.11.2011 07:50:00
Ile dni na Manili zabawicie? Dzięki, że piszecie dość szczegółowo, łatwiej się w tym odnaleźć komuś, dla kogo to totalna egzotyka. Współczucję jedzenia;/ Na pewno nie ma tam jakichś polisz szopów?;) Pozdrawiam
21.11.2011 01:01:00
Co do tego, że wszędzie z taksówkami są jaja to się nie zgadzam. W Korei nigdy nie miałem żadnego problemu, a trochę się korzystało z tego środka transportu.
Anonim (niezweryfikowany)
20.11.2011 23:53:00
Fantastyczne zdjęcia, po prostu cudownie. (tylko gdzie zdjęcia tarasów ryżowych???) Niestety trochę szkoda, że część lotniczą potraktowaliście mało przekonująco.
20.11.2011 21:31:00
Nie obawiajcie się podróżować Jeepneyami - są bardzo tanie i raczej nigdy nikt nie oszukuje - zupełnie odwrotnie do Taxi. Stawki są stałe za dany odcinek, w środku powinien być nawet cennik. Na krótkich odcinkach płaci się mniej niż 10 peso/osoba. Warto spróbować dla klimatu, który panuje na pokładzie np. jazda z kogutami, żywymi żabami, siatkami, które ktoś trzyma w środku a siatki wiszą na zewnątrz no i obładowanym dachem, gdzie są ludzie, towar (worki z ryżem, butle gazowe, żywy inwentarz, rośliny). Zwykle oprócz kierowcy jest także naganiacz, wtedy płacimy jemu podając, gdzie wysiadamy. Jeśli jedzie tylko kierowca, z wielką zręcznością pobiera pieniądze i odlicza resztę. Odnosi się wrażenie, że Filipińczycy mają pamięć doskonałą - we wszystkich Jeepach, busach itp. pobierający opłaty wiedzą, który pasażer dokąd zmierza. Często trzymają banknoty pomiędzy palcami - to taki odpowiednik szuflady z kasą fiskalną ;-) Jeenneye nie mają szyb w oknach, przyjemnie owiewa wiaterek, sama radość. Jak chcemy wysiąść, krzyczymy "PARA" lub jeśli siedzimy na dachu, stukamy w blachę ;-)
20.11.2011 20:44:00
Wrażeń masa, a to dopiero początek! Powodzenia!
Anonim (niezweryfikowany)
20.11.2011 20:31:00
Z taksiarzami wszędzie są jaja, w każdym kraju na świecie. Nie było ani jednej podróży podczas której przynajmniej razy nie byłem oskubany przez taksiarza, nawet w Europie. Nawet działający licznik nie uchroni przed oszustwem.
20.11.2011 20:23:00
Z tą przestępczością to jak wszędzie - zależy od dzielnicy a nawet ulicy. Lepiej nie zapuszczać się w uliczki, na których wieje biedą i nie ma dużo ludzi. Ale w 3-4 osoby to już raczej można swobodnie chodzić. W Manili trzeba uważnie liczyć pieniądze wymieniane w kantorach a po dokonaniu wymiany pilnować portfela, bo jest prawdopodobne, że jakiś kieszonkowiec podąży za nami. Co do jedzenia, dla mnie też jest ono "bezbarwne", do tego mięso jest krótko przygotowywane a więc twarde, krojone w kostki wraz z kośćmi. Pozostają ryby i owoce morza. Adobo to jedna z pozostałości kuchni hiszpańskiej, jak wiele dań w Filipinach ma kwaśnawy posmak (ocet), praktycznie każde mięso tak jedzą. Na Filipinach niewiele dobrego zjadłem - najmilej wspominam fastfoody "Jolibee" - spróbujcie koniecznie Halo Halo (rodzaj deseru ze zmiażdżonym lodem).
Anonim (niezweryfikowany)
20.11.2011 20:16:00
Sek w tym, ze w Azji ustalasz z taksówkarzem cene zanim wsiadziesz do taksówki, inaczej sa jaja :) Powodzenia
Anonim (niezweryfikowany)
20.11.2011 19:57:00
leccie na cabu a potem bantayan