od 15 lat pokazujemy jak oszczędzać na lotach ustaw powiadomienie
Daleka Azja Za Grosze. Odcinek 10: Borneo cz. 2
opublikowano 30.11.2011 na blogu Podróże Admina Loter.pl

Co na niewielkim skrawku porośniętej dżunglą wyspy Borneo robi bardzo bogaty niewielki sułtanat? Odpowiedź jest prosta - ropa naftowa i gaz. Bogactwo kraju wynika przede wszystkim z obecności dużej ilości drogich surowców naturalnych na niewielkim obszarze zamieszkanym przez niewielką liczbę mieszkańców. Sułtani dbają o swoich obywateli. Bezpieczeństwo, edukacja, porządek a nawet... ociekające złotem meczety.

Do centrum stolicy Brunei - Bandar Seri Begawan dojeżdżamy miejskim autobusem, który już czeka na nas przed budynkiem terminalu promowego. Jak właściwie codziennie - jest bardzo gorąco. Prawdopodobnie około 35 stopni w cieniu.

Wysiadamy na głównym dworcu autobusowym w samym centrum miasta. Pierwsze zadanie - priorytet to znalezienie jak najtańszego noclegu. Mamy obawy, ponieważ w internecie (strony typu Hostelbookers.com) najtańsze opcje kosztowały od około 100-150 PLN za osobę za noc. Trafiamy do biura podróży. Szybko dowiadujemy się, że w okolicy jest youth-hostel w cenie 10 bruneiskich dolarów za noc. To tylko 25 PLN. Bomba! Pytamy jeszcze o jutrzejszy autobus do Miri i ruszamy w stronę hostelu z nadzieją, ze będą miejsca. Docieramy tam po około 10 minutach spaceru. Budynek wygląda na szkolne centrum sportowe - akademik. Są miejsca! Płacimy po 10 dolarów i lokujemy się w pokojach. Osobne części budynku dla mężczyzn i kobiet, tak więc się rozdzielamy. Kolejne punkty programu to zakup biletów autobusowych do Miri w Malezji oraz znalezienie jakiegoś fajnego miejsca z lokalnym jedzeniem. Bilety do Miri udaje nam się kupić w biurze podróży, w którym już dzisiaj byliśmy. 18 dolarów (około 47 PLN) za czteroipółgodzinną jazdę. Nie jest źle.  Po drodze w poszukiwaniu miejsca gdzie zjemy, zwiedzamy miasto. Trafiamy na nabrzeże.

Przed naszymi oczami ukazuje sie największe na świecie miasto domów na wodzie. Słońce właśnie zachodzi. Nie będziemy mieć już okazji wynająć łódki i zwiedzić to niezwykłe miejsce od środka. Ruszamy w dalszy spacer po mieście. Docieramy do meczetu Sułtana Omara Ali Saifuddina. Robi naprawdę duże wrażenie! Główna kopuła świątyni pokryta jest prawdziwym złotem.

Co odrazu zwraca naszą uwagę. Ulice Bandar Seri Begaawan są właściwe zupełnie puste. Jakiegokolwiek przechodnia mijamy może raz na kilka minut. Wygląda na to, że wszyscy jeżdżą samochodami, albo są w domu, albo... jedzą. Docieramy w końcu do klasycznego azjatyckiego "food court" czyli miejsca w którym zgromadzone jest kilka, kilkanaście, a czasem kilkadziesiąt i więcej restauracji / barów.

Pierwsze miejsce poza dworcem autobusowym gdzie widzimy większa ilość ludzi na raz. Według starej, sprawdzonej metody wybieramy miejsce w którym siedzi najwięcej ludzi. Jedzenie jest tanie i dobre. Za ryż z potrawą z mięsa (mała porcja) trzeba zapłacić tylko półtora dolara (około 4 PLN). Próbujemy kilka dań. Po tej azjatyckiej uczcie, zmęczeni wracamy do hostelu. Przy recepcji niespodzianka. Spotykamy pierwszych europejczyków od czasu przyjazdu do Brunei. Zgadnijcie z jakiego kraju. Polacy oczywiście. Para studentów z Warszawy. Wymieniamy się wrażeniami co do miasta. Okazuje się, że na jutro kupiliśmy bilety na ten sam autobus do Miri. Późnym wieczorem wybieramy się na jeszcze jeden spacer po Bandar Seri. Tym razem zakupy i skorzystanie z internetu. Ulice jeszcze bardziej puste. Więcej ludzi tylko przy głównej ulicy, tam gdzie kawiarenki, restauracje. W samym "downtown" miasto sprawia wrażenie europejskiego. 

Następnego dnia znów musimy wstać rano. O 8:00 planowany wyjazd autobusu do Miri. Planowany czas podróży - cztery i pół godziny. Na szczęście mało pasażerów. Można zająć po dwa miejsca i uzupełnić niedobory snu z poprzedniej nocy. Autobus po drodze zatrzymuje jeszcze w jednym mieście w Brunei, a potem już granica z Malezją. Stempelki do paszportu i jedziemy dalej. Miri to spore jak na Borneo miasto położone około 30-45 minut jazdy od granicy z Brunei. Jak się potem dowiadujemy, miasto prosperuje przede wszystkim dzięki okolicznym złożom ropy naftowej.

Dla nas to przede wszystkim kilkugodzinny punkt przesiadkowy w drodze na Półwysep Malajski do stolicy Malezji - Kuala Lumpur. Szybko się jednak okazuje, ze nasz około 7-godzinny pobyt będzie jednym z fajniejszych rozdziałów naszej całej podróży! A wszystko to dzięki ludziom których tam poznaliśmy. Pół roku temu podczas mojej podróży Tanimi Liniami Dookoła Świata, w Singapurze poznałem Malezyjkę z Miri - Peiyee. Kontakt mamy do dzisiaj. Peiyee mieszka w Kuala Lumpur. Dowiadując się o naszym krótkim pobycie w Miri, dała nam kontakt do swojej koleżanki z Miri - Jessy.  Na spotkanie z nami Jessy przyjeżdża w umówione miejsce samochodem ze swoim chłopakiem Eiwan'em. Myśleliśmy, że nasze spotkanie będzie polegało na wyjściu na wspólny obiad i może jakiś wspólny spacer po mieście. Tym czasem nasi przesympatyczni gospodarze z Miri przez 7 godzin obwiozą nas po wszystkich najciekawszych miejscach w mieście. Chyba nie trudno się domyślić, że w Azji takimi "najciekawszymi miejscami" bardzo często są restauracje / bary, w których można spróbować najlepszej lokalnej kuchni. Nie ukrywamy, że w takie miejsce bardzo chcieliśmy trafić. Mamy szczęście, chłopak Jessy tro prawdziwy koneser i pasjonat lokalnej kuchni! Najpierw ruszamy na klasyczny obiad. Na stole ląduje około 5-6 potraw do dzielenia się i próbowania.

Smaki sa rewelacyjne! Klu programu to lokalna słynna zupa Bak Kut Teh. To nie Filipiny... Do przygotowania tego specjału korzysta się z aż 25 przypraw! Eiwan jest niesamowity kiedy opowiada o jedzeniu! Potwierdza się wizerunek Azjatów, dla których jedzenie to niemal religia :). Kolejny przystanek to miejsce gdzie serwowane są miejscowe desery. Kolejne pole do popisu dla naszych sympatycznych gospodarzy! Eiwan z wielkim skupieniem dokonuje wyboru z menu. Chce byśmy mogli spróbować wszystkiego co najlepsze. I tak na stole pojawiają się miseczki z lodami (wodnymi - coś w rodzaju amerykańskiego shaved ice) w różnych smakach. Nie mogło oczywiście zabraknąć największego klasyku - czyli czerwonej fasoli. Pojawiają się też "dania główne". Jesteśmy w lekkim szoku. Jednym z klasycznych miejscowych deserów są posypane zmielonymi orzechami kawałki smażonych słodkich ziemniaków, tofu, kałamarnic (!!) z gęstym słono-słodko-ostrym sosie z sosu sojowego i chili! Pozostałe "dania główne" w podobnym stylu :)

O dziwo zjadamy wszystko ze smakiem! Nie za bardzo do przejścia był tylko ten deser z kałamarnicą ale i tak zjedliśmy ;) Jesteśmy na drugim końcu świata, na Borneo! Nie spodziewajmy się szarlotki z bitą śmietaną i lodami :) Po tych niezwykłych posiłkach nasi gospodarze zabierają nas na największy targ położony tuż za granicami miasta. Handluje tam dużo tak zwanych "natives" - czyli lokalnych mieszkańców. Ciekawie jest poznać społeczność, która jeszcze stosunkowo niedawno zamieszkiwała dżunglę Borneo.

Na targu mnóstwo lokalnych produktów, których na próżno szukać w Polsce czy w ogóle w Europie. Na szczęście jest Eiwan i Jessy. Co chwila zatrzymujemy się przy kolejnym stoisku i dowiadujemy się co jest co. Na targu bardzo dużo warzyw i owoców. Wiele z nich mamy okazję spróbować po raz pierwszy w życiu. Próbujemy między innymi króla malezyjskich owoców - duriana. To kontrowersyjny owoc słynący z bardzo "charakterystycznego" zapachu i smaku. Króla jednak nie można obrazić - jemy! :)

Po wizycie na targu nasi przemili gospodarze zawożą nas prosto na lotnisko. Nie chcieli słyszeć o jakimkolwiek sprzeciwie z naszej strony. Widać, ze oprowadzanie nas po ich rodzinnych stronach to dla nich szczera przyjemność. Malezyjczycy są naprawdę gościnni!

Lot do Kuala Lumpur zaplanowany na godzinę 19:00. Na lotnisku stawiamy się kilka minut po 17:00. Polecimy Air Asią - malezyjską linia lotniczą, która już od kilku lat z rzędu wybierana jest jako najlepsza tania linia lotnicza na świecie. 

komentarze

Anonim (niezweryfikowany), ndz., 12/11/2011 - 22:57
komentarz
zawożą ...
Anonim (niezweryfikowany), pon., 12/05/2011 - 15:54
komentarz
Azja gdzie to jest nie ma takiego miasta idę po globus. A i tak sztuką jest polecieć do Bydgoszczy-ja tam nigdy nie doleciałem zwłaszcza zimą to wyzwanie.
Anonim (niezweryfikowany), ndz., 12/04/2011 - 14:36
komentarz
A nawet jeśli, to co w tym zlego kretynie? Nie zawsze ma się dostęp do neta i nie zawsze chce się marnować czas w podróży na siedzenie przed kompem.
Anonim (niezweryfikowany), sob., 12/03/2011 - 18:51
komentarz
Myślę, że już wrócili tylko podobnie jak poprzednio do okoła swiata admin będzie dopisywał z domu kolejne odcinki relacji.
Anonim (niezweryfikowany), sob., 12/03/2011 - 17:30
komentarz
A ja mam pytanie. Już 3 grudnia. Czy oni w ogóle jeszcze żyją? Czy ktoś coś wie?
Anonim (niezweryfikowany), sob., 12/03/2011 - 15:55
komentarz
Zapomniałem dopisać, że 3-4 tys. zł to z lokalnym transportem, noclegami i wyżywieniem. Polskie biura podróży biorą za takie 3 tygodniowe imprezy z 20 patyków za osobę - 16 tys zł prosto do kieszeni polaczka-cwaniaczka
Anonim (niezweryfikowany), sob., 12/03/2011 - 15:51
komentarz
Z typowym polskim biurem podróży, gdzie cwaniaczki liczą sobie 100% marży no bo przecież kazdy polski cwaniaczek musi zarabiac minimum 50000 na miesiąc to za taką podróż zapłacili by minimum 20 000. A Loter pokazał, że można zaliczyć tyle krajów za 3-4 tys. zł
Anonim (niezweryfikowany), sob., 12/03/2011 - 15:37
komentarz
Podróż grubo przekroczony budzet, może potrzebna jakas zrzuta zeby nie pozdychali z głodu?
Anonim (niezweryfikowany), sob., 12/03/2011 - 15:10
komentarz
Loter nie daje znaku zycia
Anonim (niezweryfikowany), sob., 12/03/2011 - 13:21
komentarz
Moi Drodzy Pytajacy, Jestescie bardzo odporni na argumenty - sa one zaprezentowane zarowno w tekscie, jak i na zdjeciach:) Jesli nie trafia do Was idea tego wyjazdu, to chyba nie ma sensu abyscie w dalszym ciagu tracili swoj cenny czas przed kompem, na probach objecia swoimi umyslami co autor mial na mysli. pzdr, Zolwie gora!:)
Anonim (niezweryfikowany), sob., 12/03/2011 - 12:15
komentarz
Jak wam sie tutaj nie podoba to sami sobie szukajcie tanich lotow i sami sobie organizujcie takie wyprawy zamiast bezczelnie oczerniac innych ludzi Nie podoba sie Loter to szukaj sam
Anonim (niezweryfikowany), sob., 12/03/2011 - 12:10
komentarz
A gdzie jest Bydgoszcz? Kogo obchodzi f....ing Bydgoszcz? Przestań zawracać głowę porządnym ludziom jakąś Bydgoszczą i od.... się od Lotera
Anonim (niezweryfikowany), sob., 12/03/2011 - 12:08
komentarz
Ja lecę w przyszłym roku do Indii z dwudniowym postojem w Wietnamie. Super
Anonim (niezweryfikowany), sob., 12/03/2011 - 12:05
komentarz
Ogłoszono kolejne nowe połączenie lotnicze tym razem z Bydgoszczy. Czy Wy w tym loterze ostatnio śpicie? Czy też Loter to jednoosobowa firma i cala wasza załoga (jedna osoba) poleciała na Borneo?
Anonim (niezweryfikowany), sob., 12/03/2011 - 08:38
komentarz
a wcale, że nie
Anonim (niezweryfikowany), pt., 12/02/2011 - 22:18
komentarz
Lepiej
Anonim (niezweryfikowany), pt., 12/02/2011 - 21:17
komentarz
nie, nie lepiej.
Anonim (niezweryfikowany), pt., 12/02/2011 - 18:04
komentarz
Celem podróży Kuala Lumpur, po drodze parę dni na Filipinach i dzień na Borneo. Czy nie lepiej było lecieć bezpośrednio z Londynu do Kuala Lumpur? A Filipiny zwiedzić sobie porządnie organizując wyprawę na Filipiny?
Anonim (niezweryfikowany), pt., 12/02/2011 - 11:54
komentarz
No dokładnie: admin napisal, żeby przeżyć, to co przzeżyli... Tylko co? Kolację w KK (ok, fajne jedzenie, ale umówmy się, że w całej SEA jest takie), nocleg w tanim hotelu w Brunei (super, że znaleźliście taki, tylko nie mieliście nawet czasu zobaczyć stolicy!!!), 5 godzinną wycieczkę autobusem do Miri (nie trzeby chyba na Borneo jechać, aby to przeżyć) i objazd po Miri w oczekiwaniu na samolot do KL. Wszystko super, nie przeczę, że wrażenia na pewno były, ale chyba jednak sama koncepcja wyprawy nieco się wichrowała na przykładzie tego "wypadu" na Borneo. Na tej samej zasadzie wystarczą 3 dni na przeloty między i "zobaczenie" Singapuru, Kuala Lumpur i Bangkoku - tylko trudno chyba potem wiarygodnie twierdzić, że poznało się 3 państwa.
Anonim (niezweryfikowany), pt., 12/02/2011 - 11:11
komentarz
Nie bardzo rozumiem po co w ogóle na Borneo pojechaliscie-rozumiem duże tempo ale jak ma być to jedna wielka przesiadka to szkoda czasu lepiej było z Filipin do KL od razu pojechać. Każdy ma swoje preferencje, jesteście dobrze zorganizowani ja też często jeżdżę objazdowo ale jak już gdzieś się pakuje to chociaż z 1 czy 2 dni posiedzę bo tak to wydaje mi sie bez sensu-ale to tylko moje subiektywne odczucie co nie zmienia faktu że mi podróz taka zajęła prawie miesiac a bilety kosztowały ok. 30 % wiecej
Anonim (niezweryfikowany), pt., 12/02/2011 - 01:50
komentarz
Przywieście króla-jakiegokolwiek. a gdzie go mają przywiesić? gdziekolwiek?
Anonim (niezweryfikowany), czw., 12/01/2011 - 20:37
komentarz
Przywieście króla-jakiegokolwiek.
Anonim (niezweryfikowany), czw., 12/01/2011 - 20:17
komentarz
No tak, duriana trzeba spróbować :-) Owoc, którego łupiny charakterystycznie śmierdzą i mocno kłują, a dojrzały miąższ ma konsystencję żółtego budyniu i nieokreślony smak z bardzo delikatną nutą cebuli :-) Jak wspomniał mój przedmówca, w tamtym regionie najlepsze w smaku są mangostany, chociaż próbowałem też wielu innych owoców. Warte polecenia są też niewątpliwie: koszmarnie słodkie smocze oczy (Longon), Langsat (Lansium domesticum), wodniste jabłko różane (Rose apple), lub tylko nieco mniej słodkie rambutany czy pitaja (smoczy owoc) lub niezbyt charakterystyczny w smaku (dżakfrut) (owoc bochenkowca). A ogólnie to fajna wycieczka, czytam z wielką przyjemnością pomimo zawrotnego tempa.
Anonim (niezweryfikowany), czw., 12/01/2011 - 19:55
komentarz
Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek.Każdy śledzę z zapartym tchem.Chociaż tempo z jakim przemieszczacie się jest zawrotne,to miejsca w których jesteście,to co tam zobaczycie,wrażenia jakie przeżywacie-to będzie waszym osobistym bogactwem.Kibicuję wam gorąco.
Anonim (niezweryfikowany), czw., 12/01/2011 - 17:43
komentarz
ale mogą powiedzieć że byli...
Anonim (niezweryfikowany), czw., 12/01/2011 - 17:24
komentarz
@Admin: wszystko fajnie, ale w sumie to po co pojechaliście w ogóle na Borneo? Do Kota Kinabalu w sumie tylko przylecieliście, w Brunei w zasadzie tylko przesiadaliście się a w Miri mieliście w sumie 7 godzin do zagospodarowania przed wylotem do KL. W zasadzie mogliście od razu lecieć z Filipin do KL:-)
Anonim (niezweryfikowany), czw., 12/01/2011 - 11:50
komentarz
Tak sobie myślę, że po takiej podróży przyda Wam się urlop wypoczynkowy. Tempo zawrotne! Podczas naszych częstych podróży po Azji, moja żona twierdzi, że za szybko zmieniamy miejsca (po kilka dni w każdym), ale Wy to dopiero pędzicie! Od początku z uznaniem śledzę Waszą relację, ale teraz naprawdę zastanawiam się, czy do niektórych miejsc, jak Brunei nie przyjechaliście tylko dla stempla w paszporcie? Znając wcześniej godzinę przybycia, było wiadomo, że nie zdążycie do Water Village i dżungli - największych atrakcji tego miejsca. Mam chociaż nadzieję, że widzieliście Meczet Sułtana?! Mimo wszystko kibicuję Wam dalej, choć już z trochę mniejszym zapałem...
Anonim (niezweryfikowany), czw., 12/01/2011 - 11:33
komentarz
niewielkim - w pierwszym zdaniu
Anonim (niezweryfikowany), czw., 12/01/2011 - 09:57
komentarz
Mój król owoców nazywa się mangosteen, trafiliście już na niego :) ?
Anonim (niezweryfikowany), śr., 11/30/2011 - 23:37
komentarz
Super!!!
Anonim (niezweryfikowany), śr., 11/30/2011 - 23:21
komentarz
Lepiej wykorzystac tych kilku godzin nie mogliscie, fantastyczna sprawa!!!
Anonim (niezweryfikowany), śr., 11/30/2011 - 23:06
komentarz
Super wycieczka !! To jest to właśnie . Pozdrowionka DAO
admin, pon., 12/12/2011 - 21:31
komentarz
Oj przepraszam... Już poprawione. Widać że relacja była pisana późno w nocy ;)
admin, sob., 12/03/2011 - 21:18
komentarz
Jesteśmy jeszcze w Azji :) Kolejny odcinek w trakcie pisania.
admin, czw., 12/01/2011 - 17:48
komentarz
Po co pojechaliśmy na Borneo? Żeby przeżyć i zobaczyć to co przeżyliśmy i zobaczyliśmy! Odsyłam do tekstu. Niczego nie żałujemy! :)
admin, czw., 12/01/2011 - 16:56
komentarz
W Brunei właściwie się tylko przesiadaliśmy, nie było planu jakiegoś większego zwiedzania. Bardzo nam miło, że mimo wszystko nadal nam kibicujesz :)
gapa, pt., 12/02/2011 - 12:21
komentarz
Myślę,że do "Siedziby Głównej Lotera".A później zaprosić fanów na degustację.:))))
gapa, czw., 12/01/2011 - 23:34
komentarz
Przywieźcie króla-jakiegokolwiek Super pomysł.Król może być nawet zapuszkowany;)
Daleka Azja Za Grosze. Odcinek 10: Borneo cz. 2
Daleka Azja Za Grosze. Odcinek 10: Borneo cz. 2
Daleka Azja Za Grosze. Odcinek 10: Borneo cz. 2
Daleka Azja Za Grosze. Odcinek 10: Borneo cz. 2
12.12.2011 21:31:00
Oj przepraszam... Już poprawione. Widać że relacja była pisana późno w nocy ;)
Anonim (niezweryfikowany)
11.12.2011 22:57:00
zawożą ...
Anonim (niezweryfikowany)
5.12.2011 15:54:00
Azja gdzie to jest nie ma takiego miasta idę po globus. A i tak sztuką jest polecieć do Bydgoszczy-ja tam nigdy nie doleciałem zwłaszcza zimą to wyzwanie.
Anonim (niezweryfikowany)
4.12.2011 14:36:00
A nawet jeśli, to co w tym zlego kretynie? Nie zawsze ma się dostęp do neta i nie zawsze chce się marnować czas w podróży na siedzenie przed kompem.
3.12.2011 21:18:00
Jesteśmy jeszcze w Azji :) Kolejny odcinek w trakcie pisania.
Anonim (niezweryfikowany)
3.12.2011 18:51:00
Myślę, że już wrócili tylko podobnie jak poprzednio do okoła swiata admin będzie dopisywał z domu kolejne odcinki relacji.
Anonim (niezweryfikowany)
3.12.2011 17:30:00
A ja mam pytanie. Już 3 grudnia. Czy oni w ogóle jeszcze żyją? Czy ktoś coś wie?
Anonim (niezweryfikowany)
3.12.2011 15:55:00
Zapomniałem dopisać, że 3-4 tys. zł to z lokalnym transportem, noclegami i wyżywieniem. Polskie biura podróży biorą za takie 3 tygodniowe imprezy z 20 patyków za osobę - 16 tys zł prosto do kieszeni polaczka-cwaniaczka
Anonim (niezweryfikowany)
3.12.2011 15:51:00
Z typowym polskim biurem podróży, gdzie cwaniaczki liczą sobie 100% marży no bo przecież kazdy polski cwaniaczek musi zarabiac minimum 50000 na miesiąc to za taką podróż zapłacili by minimum 20 000. A Loter pokazał, że można zaliczyć tyle krajów za 3-4 tys. zł
Anonim (niezweryfikowany)
3.12.2011 15:37:00
Podróż grubo przekroczony budzet, może potrzebna jakas zrzuta zeby nie pozdychali z głodu?
Anonim (niezweryfikowany)
3.12.2011 15:10:00
Loter nie daje znaku zycia
Anonim (niezweryfikowany)
3.12.2011 13:21:00
Moi Drodzy Pytajacy, Jestescie bardzo odporni na argumenty - sa one zaprezentowane zarowno w tekscie, jak i na zdjeciach:) Jesli nie trafia do Was idea tego wyjazdu, to chyba nie ma sensu abyscie w dalszym ciagu tracili swoj cenny czas przed kompem, na probach objecia swoimi umyslami co autor mial na mysli. pzdr, Zolwie gora!:)
Anonim (niezweryfikowany)
3.12.2011 12:15:00
Jak wam sie tutaj nie podoba to sami sobie szukajcie tanich lotow i sami sobie organizujcie takie wyprawy zamiast bezczelnie oczerniac innych ludzi Nie podoba sie Loter to szukaj sam
Anonim (niezweryfikowany)
3.12.2011 12:10:00
A gdzie jest Bydgoszcz? Kogo obchodzi f....ing Bydgoszcz? Przestań zawracać głowę porządnym ludziom jakąś Bydgoszczą i od.... się od Lotera
Anonim (niezweryfikowany)
3.12.2011 12:08:00
Ja lecę w przyszłym roku do Indii z dwudniowym postojem w Wietnamie. Super
Anonim (niezweryfikowany)
3.12.2011 12:05:00
Ogłoszono kolejne nowe połączenie lotnicze tym razem z Bydgoszczy. Czy Wy w tym loterze ostatnio śpicie? Czy też Loter to jednoosobowa firma i cala wasza załoga (jedna osoba) poleciała na Borneo?
Anonim (niezweryfikowany)
3.12.2011 08:38:00
a wcale, że nie
Anonim (niezweryfikowany)
2.12.2011 22:18:00
Lepiej
Anonim (niezweryfikowany)
2.12.2011 21:17:00
nie, nie lepiej.
Anonim (niezweryfikowany)
2.12.2011 18:04:00
Celem podróży Kuala Lumpur, po drodze parę dni na Filipinach i dzień na Borneo. Czy nie lepiej było lecieć bezpośrednio z Londynu do Kuala Lumpur? A Filipiny zwiedzić sobie porządnie organizując wyprawę na Filipiny?
2.12.2011 12:21:00
Myślę,że do "Siedziby Głównej Lotera".A później zaprosić fanów na degustację.:))))
Anonim (niezweryfikowany)
2.12.2011 11:54:00
No dokładnie: admin napisal, żeby przeżyć, to co przzeżyli... Tylko co? Kolację w KK (ok, fajne jedzenie, ale umówmy się, że w całej SEA jest takie), nocleg w tanim hotelu w Brunei (super, że znaleźliście taki, tylko nie mieliście nawet czasu zobaczyć stolicy!!!), 5 godzinną wycieczkę autobusem do Miri (nie trzeby chyba na Borneo jechać, aby to przeżyć) i objazd po Miri w oczekiwaniu na samolot do KL. Wszystko super, nie przeczę, że wrażenia na pewno były, ale chyba jednak sama koncepcja wyprawy nieco się wichrowała na przykładzie tego "wypadu" na Borneo. Na tej samej zasadzie wystarczą 3 dni na przeloty między i "zobaczenie" Singapuru, Kuala Lumpur i Bangkoku - tylko trudno chyba potem wiarygodnie twierdzić, że poznało się 3 państwa.
Anonim (niezweryfikowany)
2.12.2011 11:11:00
Nie bardzo rozumiem po co w ogóle na Borneo pojechaliscie-rozumiem duże tempo ale jak ma być to jedna wielka przesiadka to szkoda czasu lepiej było z Filipin do KL od razu pojechać. Każdy ma swoje preferencje, jesteście dobrze zorganizowani ja też często jeżdżę objazdowo ale jak już gdzieś się pakuje to chociaż z 1 czy 2 dni posiedzę bo tak to wydaje mi sie bez sensu-ale to tylko moje subiektywne odczucie co nie zmienia faktu że mi podróz taka zajęła prawie miesiac a bilety kosztowały ok. 30 % wiecej
Anonim (niezweryfikowany)
2.12.2011 01:50:00
Przywieście króla-jakiegokolwiek. a gdzie go mają przywiesić? gdziekolwiek?
1.12.2011 23:34:00
Przywieźcie króla-jakiegokolwiek Super pomysł.Król może być nawet zapuszkowany;)
Anonim (niezweryfikowany)
1.12.2011 20:37:00
Przywieście króla-jakiegokolwiek.
Anonim (niezweryfikowany)
1.12.2011 20:17:00
No tak, duriana trzeba spróbować :-) Owoc, którego łupiny charakterystycznie śmierdzą i mocno kłują, a dojrzały miąższ ma konsystencję żółtego budyniu i nieokreślony smak z bardzo delikatną nutą cebuli :-) Jak wspomniał mój przedmówca, w tamtym regionie najlepsze w smaku są mangostany, chociaż próbowałem też wielu innych owoców. Warte polecenia są też niewątpliwie: koszmarnie słodkie smocze oczy (Longon), Langsat (Lansium domesticum), wodniste jabłko różane (Rose apple), lub tylko nieco mniej słodkie rambutany czy pitaja (smoczy owoc) lub niezbyt charakterystyczny w smaku (dżakfrut) (owoc bochenkowca). A ogólnie to fajna wycieczka, czytam z wielką przyjemnością pomimo zawrotnego tempa.
Anonim (niezweryfikowany)
1.12.2011 19:55:00
Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek.Każdy śledzę z zapartym tchem.Chociaż tempo z jakim przemieszczacie się jest zawrotne,to miejsca w których jesteście,to co tam zobaczycie,wrażenia jakie przeżywacie-to będzie waszym osobistym bogactwem.Kibicuję wam gorąco.
1.12.2011 17:48:00
Po co pojechaliśmy na Borneo? Żeby przeżyć i zobaczyć to co przeżyliśmy i zobaczyliśmy! Odsyłam do tekstu. Niczego nie żałujemy! :)
Anonim (niezweryfikowany)
1.12.2011 17:43:00
ale mogą powiedzieć że byli...
Anonim (niezweryfikowany)
1.12.2011 17:24:00
@Admin: wszystko fajnie, ale w sumie to po co pojechaliście w ogóle na Borneo? Do Kota Kinabalu w sumie tylko przylecieliście, w Brunei w zasadzie tylko przesiadaliście się a w Miri mieliście w sumie 7 godzin do zagospodarowania przed wylotem do KL. W zasadzie mogliście od razu lecieć z Filipin do KL:-)
1.12.2011 16:56:00
W Brunei właściwie się tylko przesiadaliśmy, nie było planu jakiegoś większego zwiedzania. Bardzo nam miło, że mimo wszystko nadal nam kibicujesz :)
Anonim (niezweryfikowany)
1.12.2011 11:50:00
Tak sobie myślę, że po takiej podróży przyda Wam się urlop wypoczynkowy. Tempo zawrotne! Podczas naszych częstych podróży po Azji, moja żona twierdzi, że za szybko zmieniamy miejsca (po kilka dni w każdym), ale Wy to dopiero pędzicie! Od początku z uznaniem śledzę Waszą relację, ale teraz naprawdę zastanawiam się, czy do niektórych miejsc, jak Brunei nie przyjechaliście tylko dla stempla w paszporcie? Znając wcześniej godzinę przybycia, było wiadomo, że nie zdążycie do Water Village i dżungli - największych atrakcji tego miejsca. Mam chociaż nadzieję, że widzieliście Meczet Sułtana?! Mimo wszystko kibicuję Wam dalej, choć już z trochę mniejszym zapałem...
Anonim (niezweryfikowany)
1.12.2011 11:33:00
niewielkim - w pierwszym zdaniu
Anonim (niezweryfikowany)
1.12.2011 09:57:00
Mój król owoców nazywa się mangosteen, trafiliście już na niego :) ?
Anonim (niezweryfikowany)
30.11.2011 23:37:00
Super!!!
Anonim (niezweryfikowany)
30.11.2011 23:21:00
Lepiej wykorzystac tych kilku godzin nie mogliscie, fantastyczna sprawa!!!
Anonim (niezweryfikowany)
30.11.2011 23:06:00
Super wycieczka !! To jest to właśnie . Pozdrowionka DAO